Dzieje Zaolzia              Historie Těšínska
Zachodnia część Księstwa Cieszyńskiego
Západní část Těšínského knížectví
Ad rem do Zaolziańskiej prowokacji „zielonych ludzików“ Jarosława jot- Drużyckiego
http://www.dziennikzachodni.pl/artykul/3800905,jotdruzycki-zaolzianska-prowokacja-zielonych-ludzikow,id,t.html
Temat Zaolzia nie pojawił się „nieoczekiwanie“ w polskiej prasie, ale wynikło to ze starań ludzi, którym nie są obojętne tendencje nakręcania spirali nienawiści  i ksenofobii, wywoływane przez świadomych swych antypolskich działań na Zaolziu specjalistów od dezinformacji. I to wysoko kwalifikowanych, o czym Ty nie możesz mieć pojęcia bo spotykasz się z tymi, którzy przez nich podpuszczani, publicznie nie przyznają się do tego. Byś zrozumiał ( w co wątpię), ale nadzieja umiera ostatnia jak mawiał skazaniec, powagę sytuacji to spójrz na załączniki, w których odpowiadamy na pytania zadane przez Komisję Specjalistów Rady Europy w sprawie realizacji postanowień Traktatów Europejskich „O Ochronie Języków Mniejszościowych czy Regionalnych w RC“ oraz     „ O ochronie Mniejszości Narodowych w RC“. Zajmuję się tymi sprawami od 2003 r. kiedy Republika Czeska podpisała konwencję ale jej nie ratyfikowała. Jak wiesz byłem nawet w2008 r. w Brukseli ze skargą przed Komisją Petycji PE, że RC  opieszale wprowadza postanowienia Traktatów do prawodawstwa RC. I cały problem tkwi w tym, że do dzisiejszego dnia ta opieszałość jest stosowana, tylko bardziej zakamuflowanym sposobem. RC zobowiązała się w regionie Zaolzia prowadzić kampanię uświadamiającą wśród ludności czeskiej, dotyczącą tego , że prawa o które walczymy nie są wymysłem paru nadgorliwych polskich narodowców, ale rezultatem zobowiązań, które Republika Czeska przyjęła. Dlatego te nasilone działania jak działaczy Matice České, Československé obce legionářské oraz Těšínského Muzeum w pierwszej linii wysuwających roszczenia historyczne, którymi zaciemniają obraz potrzeb aktualnych. Postępowania te są oflankowane urzędnikami instytucji państwowych oraz samorządowych, którzy nie chcą przyjąć do wiadomości co jest ich obowiązkiem wypływającym z postanowień przyjętych przez RC Traktatów.

Każde więc publiczne wystąpienie, które nosi znamiona nie realizowania zobowiązań przyjętych przez RC, jest traktowane jako „wymysły polskich nacjonalistów“ na Zaolziu.

I o to toczy się batalia, czy będziemy mogli swobodnie korzystać z naszych praw, czy poprzez milczenie je sami zatracimy!

A Ty w ramach swojej nieskończenie naiwnej wiary w tolerancję pobratymców Czechów (tutaj musisz przyjąć poprawkę , że nie każdy Czech na Zaolziu jest Czechem, bo jest jeszcze kategoria gorsza od Czecha –szkopyrtok- co to w historii już było, bo poturczeniec gorszy Turka), nie czujesz , że oni w tym naszym działaniu widzą zagrożenie dla siebie. Bo po co stali się Czechami, jak teraz Europa daje takie, według nich „przywileje“ tym „Waserpolakům“. Do tego jeszcze dołączają „Śląskość“. Zaolzie nie jest wymysłem W-wa. Na tym terenie doszło po 1920 r. do intensywnej czechizacji. Do lat 30 wieku XX istniały tu "Menšinové české školy"(Czeskie szkoły mniejszościowe).Co nie udało się Benešovi, Niemcom oraz bolszewikom (bo w tym okresie, mali duchem stawali się szkopyrtokami), gdzie za ich czasów mową potoczną był dialekt śląski, to po roku 1989 ( Blu Welwet Revolution) już nie spotyka się młodzieży z czeskich szkół mówiącej "po naszymu". Rodzice i dziadkowie są naciskani, przez czeskie szkoły, by sami oraz ze swoimi potomkami nie rozmawiali gwarą, bo są Czechami. Dialektem śląskim rozmawiają wyłącznie Polacy. Pytam więc o jakich Ślązakach trzeba otwarcie mówić?

Dlatego by Twoje rozważania były realistyczne a nie probabalistyczne weź pod uwagę, że tutejsi OberTchechien nie dadzą spokoju i będą bruździli do tego stopnia , że przywiozą na ten teren rekonstruowany pociąg pancerny, by przypomnieć nam morderstwa roku 1919. I jak potem będziesz świecił oczyma?


Z poważaniem

Sceptycznie do Ciebie nastawiony
Staszek G.
jot-Drużycki: Zaolziańska prowokacja "zielonych ludzików"?

Jarosław jot-Drużycki29 marca 2015, 12:06

Temat Zaolzia pojawił się nieoczekiwanie w zeszłym tygodniu na łamach ogólnopolskich mediów. Ponieważ region to zapomniany i rzadko kiedy widoczny w publicznym dyskursie, powinno przeto dominować zadowolenie, że oto ktoś wreszcie o nim wspomniał.
Niezorientowany czytelnik otrzymuje zatem ponury obraz: Czesi, wspierani cichaczem przez Moskwę, chcą zlikwidować doszczętnie trzydziestotysięczny żywioł polski na Zaolziu. Tenże niezorientowany czytelnik nie wie natomiast, że lansowane przez autora artykułu - i cytujące go media - antypolskie strony internetowe czy profile na popularnych portalach społecznościowych, są bardziej niż niszowe. (W tym duchu opisał to zresztą także niedawno "Dziennik Zachodni", publikując opinie ludzi znających temat).

Są to zatem strony bardziej niż niszowe, a do tego prowokacje takie, na szczęście ignorowane, pojawiają się w nich na mniejszą lub większą skalę od wielu lat. To nie nowina, że na marginesie każdego społeczeństwa wegetują postawy ekstremistyczne, a nagłaśnianie tychże może doprowadzić, a właściwie najczęściej prowadzi, do skutków odwrotnych od zamierzonych.

Kiedy przed dwoma laty członkowie Czechosłowackiej Wspólnoty Legionowej (Československá obec legionářská, ČSOL) postawili na Zaolziu obelisk upamiętniający generała Josefa Šnejdárka, pod którego komendą w styczniu 1919 roku wojska czeskie wtargnęły na administrowane przez Rzeczpospolitą tereny Śląska Cieszyńskiego, w tamtejszej polskiej prasie podniesiono larum.

Postać "generała-zbrodniarza" - bo istotnie miał on krew na rękach (acz bynajmniej nie odpowiadał "za śmierć kilku tysięcy Polaków", jak można było przeczytać w "Do Rzeczy") - była tematem wiodącym. Również media w Polsce rozpisywały się w tej kwestii. Niebawem doszło do zbezczeszczenia pomniczka. Podejrzenie padło na polskich działaczy, a jedna z ogólnopolskich gazet doniosła zaraz na pierwszej stronie, jak to czeska policja przesłuchuje Zaolziaków i jak to się źle tamtejszym Polakom dzieje. Ale wkrótce sprawa umilkła. Winnych nie znaleziono, zaś obelisk wtopił się w górski krajobraz.

Tymczasem dwaj moi zaolziańscy znajomi, obydwaj na swój sposób patrioci, bo jeden Czech z organizacji Matice slezská (Macierz Śląska), drugi Polak z Ruchu Politycznego Coexistentia, przyznali - choć ten pierwszy z wielką satysfakcją, a drugi z nieskrywanym żalem - że nikt tak nie wypromował wśród czeskiej społeczności całkowicie nieznanego generała Šnejdárka jak Kongres Polaków w RCz i tamtejsze polskie media.

Po pograniczu należy stąpać ostrożnie. To prawdziwe pole minowe; jeden nieopatrzny ruch i może dojść do niekontrolowanego wybuchu. Wie to każdy, kto choć raz znalazł się w kulturowym tyglu. Tam krzyżują się narody i konfesje.

Polscy i czescy mieszkańcy zachodniego skrawka Śląska za Olzą dzień w dzień mijają się na ulicach, robią zakupy w tych samych sklepach, siedzą przy jednym stole w miejscowych gospodach, razem pracują i wypoczywają, a wielu z nich żyje w małżeństwach mieszanych.

Rozdmuchiwanie i generowanie przez opiniotwórcze media problemów etnicznych nie przysłuży się ani Zaolziakom, ani relacjom polsko-czeskim. Ale bez wątpienia ucieszy "zielone ludziki" - mistrzów prowokacji. Również i tych medialnych.

Jarosław jot-Drużycki,
bloger i publicysta

Jarosław jot-Drużycki,
bloger i publicysta, autor zbioru reportaży "Hospicjum Zaolzie" (2014). Od blisko dziesięciu lat zajmuje się problematyką Zaolzia.
Niestety, przypomnienie kwestii zaolziańskiej odbyło się w kontekście rzekomego budzenia się za naszą południową granicą ducha etnicznych czystek rodem z Bałkanów.

Tygodnik "Do Rzeczy" (nr 12/15) piórem swego dziennikarza podał, że mieszkający tam Polacy są narażeni na akcje dyskryminacyjne ze strony Czechów: "Od dwóch miesięcy ktoś podsyca antypolskie nastroje po czeskiej stronie Śląska Cieszyńskiego. Na portalach i w mediach pojawiają się wezwania do usunięcia stamtąd Polaków, Czesi są straszeni, że Polska chce odzyskać Zaolzie". Wreszcie pada sugestia, że na Zaolziu działają już "zielone ludziki", a te - o czym wie przeciętny nawet konsument medialnego przekazu - bynajmniej nie przybywają z kosmosu, lecz ze stepów Eurazji.
Jarosław jot-Drużycki